Pomysł by powtórzyć sposób jazdy z zeszłego roku tj.
by skupić się na obsłudze kamery nie wypalił
gdyż ta odmówiła na początku współpracy. Filmu nie będzie. Nie pozostało mi nic
innego jak pojechać z końmi, z którymi utrzymałem się aż do 80 km. Zapłaciłem
za to całkowitym padem systemu który odbudowałem dopiero po obiedzie w Chęcinach.
Na domiar złego na ostatnich kilku kilometrach już po zmroku złapałem gumę z
którą przy moim wzroku średnio sobie poradziłem. Kosztowało mnie to utratę
kolejnych trzech miejsc. Pogoda bardzo podobna do zeszłorocznej czyli git.
Trasa dużo fajniejsza bo pozbawiona długich asfaltowych przelotów. Minusem
takiej sytuacji był to, że 35 mm slick z tylu zupełnie sobie nie radził. Wracam
do 40 mm i większego bieżnika. Imprezka super. Ponoć catering na mecie był do
bani ale zgubiłem gdzieś kartkę na obiad więc nie mogę tego potwierdzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz