Nie chce mi się pisać kolejnej relacji z wyścigu. Z drugiej strony jeśli nic napiszę to mój udział w fajnej imprezie zniknie w pomrokach dziejów. A więc w skrócie. Pod względem organizacyjnym żadnych większych zastrzeżeń, bufety dobrze zaopatrzone tylko że jak zwykle nierówno więc nie wiadomo było czego spodziewać się na konkretnym punkcie. Nawierzchnia na trasie lepsza niż w zeszłym roku choć do ideału jeszcze trochę brakuje. Sam wyścig bardzo szybki. Wprawdzie moja grupa startowa wykruszyła się jeszcze przed pierwszym bufetem ale załapałem się z trójką z chłopaków z Warszawy z którymi pociągnąłem aż do ostatniego bufetu, gdzie dołożyłem sobie z 15 minut ekstra bo zamiast patrzeć na gps myślałem o niebieskich migdałach. Po drodze jeszcze dwie niewielkie awarie (odpadająca podsiodłówka i odkręcona lemondka). Zgodnie z planem zminimalizowałem pobyty na bufetach (razem z awariami uzbierało się tego niewiele ponad godzinę) a mimo to ani razu mnie nie odcięło. Najszybsze ultra jakie przejechałem w życiu – 518 km – czas brutto 16.44 h, netto 15.48 h, co dało średnią 32,8 km/h i 4 miejsce w open.
A
tu: https://vimeo.com/267087937 jest filmik nakręcony przez chłopaków z którymi
jechałem – w kilku momentach pełnię w nim rolę drugoplanową. Zdjęć swoich nie
mam; w sieci też nic nie znalazłem.
Za
rok wybiorę się do Parczewa znów. A co J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz