ULTRAMARATON PIĘKNY WSCHÓD 2019





O naszym udziale w Pięknym Wschodzie Jurek Królikowski napisał tak:

„Z przytupem Szybkie Kopyto rozpoczęło kolejny sezon ultra. Jak zwykle okazją ku temu był ultramaraton Piękny Wschód, w którym bierzemy udział od samego początku tej imprezy, czyli już od 5 lat. W tym roku powóz ciągnęło pięć koni: Krzysiek Dziedzic, Marcin Kroner, Jurek Królikowski, Karol Żwiruk oraz gościnnie Kosma Szafraniak. Mocny skład sprawił, że poszło nam szybko, choć z pewnością nie łatwo. Karty rozdawał bowiem silny wiatr, który przez większość trasy wiał z boku lub w twarz. Jazdy nie ułatwiały także liczne dziury, a nawet… brak drogi, którą zlikwidowano w ramach modernizacji linii kolejowej. Nie przeszkodziło nam to jednak jechać na tyle szybko, by na niektórych punktach kontrolnych nasz przyjazd okazał się niemałym zaskoczeniem. Na metę zameldowaliśmy się po 16 godzinach i 14 minutach, pokonując 528 km oraz zbierając kilka KOM-ów i niezliczoną liczbę pucharków. Ukoronowaniem naszych wspólnych wysiłków jest 1. miejsce na Marcina, 2. dla Jurka i 3. dla Kosmy. Dociekliwi zapytają zaraz, dlaczego reszta ekipy uplasowała się na odległych miejscach? Powiedzmy tylko tyle, że czasem nieważne, jak się człowiek stara, ale bez pieczątki na papierku nic nie zdziałasz… „

Tutaj jest link do krótkiej notatki o nas na stronie sponsora.

Z mojej strony kilka słów uzupełnienia.
Organizator początkowo obiecał, że ustawi nas w jednej grupie startowej ale ostatecznie zasłaniając się regulaminem umieścił nas w trzech różnych. Powstał więc plan by pojechać na własnych zasadach. Chłopaki bezpośrednio po przekroczeniu linii startu poczekali na mnie (startowałem najpóźniej). Przyłączył się do nas po uprzednich ustaleniach Kosma oraz spontanicznie Zbigniew Bączkiewicz. Konsekwencją takiej sytuacji jest, to że wjeżdżając wspólnie na metę mieliśmy różne czasy (mój był najkrótszy) i dlatego też nie czuję się absolutnie zwycięzcą. Metę wspólnie przekroczyło całe Szybkie Kopyto i Kosma (Zbyszek odpadł wcześniej). Odmienne ustalenia organizatora ignorujemy. Jeśli chodzi o samą technikę jazdy zrezygnowaliśmy z tradycyjnych „pięciu minut” na zmianie na rzecz „jednego kilometra”. Zminimalizowaliśmy postoje których uzbierało ledwie 50 minut. Sama organizacja maratonu wstępnie nie budziła większych zastrzeżeń poza tym, że PK w Stoczku Łukowskim nie istniał bo jechaliśmy za szybko. Z czymś takim wcześniej się nie spotkałem. Na mecie ku mojemu zaskoczeniu przyjęci zostaliśmy chłodno. Żadnych większych gratulacji. Zamiast tego kary. Na początek organizator próbował mi udowadniać zapisem ze swojego monitoringu, że Karol na punkcie w Opolu Lubelskim nie zatrzymał się ale wręcz przyspieszył nie zjeżdżając z drogi głównej. Na moje argumenty, że cały czas jechaliśmy razem – wzruszenie ramion. Jakim sposobem Karol nie zatrzymując się zdołał podpisać się na liście ? – wzruszenie ramion. Dopiero gdy pokazałem na Stravie oryginalny ślad trasy Karola temat się skończył. Wygląda on tak:


Organizator przyczepił się do książeczek w których powinniśmy zbierać pieczątki z punktów kontrolnych. Żeby było jasne dla niewtajemniczonych: nigdy do końca nie wiadomo było w jakim celu zbieramy te pieczątki. Jeszcze rok wcześniej nikt z organizatorów nawet nie chciał na nie patrzeć, twierdząc wręcz że to pamiątka dla zawodnika. Na każdym punkcie podpisywaliśmy własnoręcznie listę obecności, mieliśmy ze sobą oficjalne nadajniki monitoringu (mój oczywiście nie działał) a jeśli ktoś miałby wątpliwości co do naszej uczciwości to dysponujemy śladami gps z własnych urządzeń. Wracając do pieczątek – Karol w ferworze walki nie podbił trzech a Krzysiek nie miał książeczki w ogóle. Za brak każdej pieczątki 60 minut kary co wywróciło klasyfikację do góry nogami. Takie ustalenia organizatora ignorujemy jeszcze bardziej. Chłopaki machnęli ręką twierdząc, że nie warto kopać się z koniem bo organizator za nic nie przyzna się do błędu a ja mimo wszystko postanowiłem trochę podrążyć temat. Efektem mojej dłubaniny w sieci było stwierdzenie, że takie przewinienie i kara nie istnieją a w konsekwencji mail który jako oficjalny wysłałem do organizatora. Oto jego treść:

"Witam
Uprzejmie proszę w imieniu zawodników drużyny Szybkie Kopyto Ultra o udzielenie informacji gdzie w regulaminie (lub innym akcie regulującym zasady organizacyjne Pięknego Wschodu) na zawodników został nałożony obowiązek zbierania na PK pieczątek w książeczce oraz gdzie określona została sankcja za brak takiej pieczątki (60 minut za brak jednej pieczątki). W wypadku braku takich regulacji uprzejmie proszę o uchylenie kar czasowych nałożonych na zawodników naszej drużyny tj. Karola Żwiruka i Krzysztofa Dziedzica. Jednocześnie aby uniknąć ewentualnych dywagacji odnośnie pkt. 13 postanowień końcowych Regulaminu podkreślam, że ewentualnej interpretacji może podlegać coś co znajduje się w regulaminie nie zaś to  czego tam nie ma. 
Z upoważnienia zawodników drużyny Szybkie Kopyto Ultra 
Marcin Kroner"

No i niestety okazałem się naiwnym idealistą. Nie tylko nikt nie podjął polemiki ale organizator nie zadał sobie nawet trudu by odpowiedzieć na w/w maila. Wydaje się jednak, że mail ten odniósł "skutek" bo regulaminie odbywającego się dwa miesiące później Pierścienia Tysiąca Jezior pojawiła się taka kara (wraz z kilkudziesięcioma innymi). Mam nadzieję, iż tego typu traktowanie zawodników przez organizatora jest wyjątkiem. Niestety wydarzenia z kolejnej imprezy z tego cyklu wskazują, że wszystko zmierza w złym kierunku. Można o tym poczytać tu: https://wyprawyrowerowemartink.blogspot.com/p/ultramaraton-pierscien-tysiaca-jezior.html

Sama jazda wyglądała tak:  https://www.strava.com/activities/2324353708 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz