GRAVELATTACK 2021

 



Idzie nowe

Na fali ogólnego zniechęcenia do jazdy na szosie wymyśliłem sobie, że pojadę w imprezie gravelowej. Padło na GravelAttack. Ba! Nawet początkowo zapisałem się na dystans 500 km ale dość szybko zdałem sobie sprawę w co się wpakowałem. Na szczęście udało się przepisać na krótszy dystans. Baza maratonu w parku w Strzelinie.

 Atmosfera trochę podobna do Maratonu Podróżnika. Preparty było na tyle ciekawe, że skończyłem je około północy z pięcioma browarami na koncie, mega vege burgerem i paczką dużych chipsów. Nie mam pewności czy jest to właściwa dieta przedstartowa. Na starcie krótszego dystansu około 100 osób. Jadę w ostatniej, ponoć najmocniejszej grupie. Jakoś nie czuje się specjalnie mocno a do tego nie mam zamiaru się napinać na wynik. Idea jest taka, że delektuję się trasą, cieszę oczy widokami a co lepsze nagrywam. Wyjazd przez park i od razu w teren. Trzech chłopaków z grupy sobie pojechało (z dwoma z nich jeszcze kilka razy widziałem się na trasie) reszta została a ja poleciałem swoim tempem. Zgodnie z oczekiwaniami na podjazdach idzie mi znacznie lepiej niż na zjazdach. Poza tym chyba to moje tempo turystyczne nie jest dramatycznie niskie, bo raczej wyprzedzam niż jestem wyprzedzany. Podjazd pod Gromnik który według niektórych przedstartowych opowieści miał być straszny wcale takim nie był. 

Ze zjazdem jest ciut gorzej, bo przypomina on solidną sekcję MTB. Dodatkową atrakcją jest szwankująca klamka od tylnego hamulca. No ale udało mi się nie wywalić. Kawałek do Złotego Stoku częściowo asfaltem a częściowo fajnymi szutrami. Za Złotym Stokiem zaczęły się prawdziwe góry. Kapitalna trasa poprowadzona szutrowymi i leśnymi drogami o dobrej jakości. Zjazd, podjazd, zjazd podjazd – czad! Zjeżdżam ostrożniej niż większość osób znajdujących się pobliżu i to nawet nie tyle z braku zaufania do własnych umiejętności, ile próbując minimalizować ryzyko awarii. Sporo osób przeszarżowało i na tym kawałku musiało łatać. Góry Bardzkie kończą się kapitalnym zjazdem do, nomen omen, Barda. Fajne miasteczko. W tym miejscu zrobiłem w zasadzie jedyny na wyścigu błąd logistyczny i zamiast zatankować pojechałem do Srebrnej Góry ze śladową ilością wody. Trasa niezmiennie fajna Do nawierzchni trudno się przyczepić. Jest flow, zdecydowanie jest flow. Do tego świetne widoki. Żałuję, że kamery nie założyłem na kask – z klatki widoczków wiele nie będzie. Stopniowo zaczynam odczuwać brak wody. W dodatku zakodowałem sobie w głowie, że Twierdza Srebrna Góra jest w dolinie i jak głupi nie mogłem doczekać się zjazdu. W efekcie na punk kontrolny w twierdzy docieram na oparach. Tankowanie, kalorie i nowonarodzony Ja ruszyłem w dalszą drogę. Za twierdzą pierwszy tak naprawdę słaby kawałek trasy. Ze 2 km drogi zasypanej hałdami ziemi z korzeniami i dużymi kamieniami. Zero radości. Na szczęście krótko to trwało a potem zaczęły się Góry Sowie i chyba najlepszy gravelowy fragment trasy. Całe kilometry szerokich równych szutrówek z kapitalnymi widokami na okolice. Niesamowicie się jechało, mimo kilku ciężkich podjazdów. Zjazd z Wielkiej Sowy też super a potem kilkanaście kilometrów fajnymi bocznymi drogami. Wjazd na Brzeźnice to niestety nieporozumienie. Leśna zarośnięta droga z głębokimi koleinami. Żadnej wartości dodanej. Ten fragment spokojnie można było sobie darować, podobnie jak kilka polnych sekcji tuż przed metą, które w szczególności z uwagi na głębokie koleiny nie bardzo nadawały się do sensownej jazdy. Na szczęście jadę to w dzień Globalnie te gorsze kawałki to jednak zupełnie pomijalny margines na tle całości. Zupełnie bez znaczenia choć z innego powodu okazały się też dwa zjazdy na który org z uwagi na poziom trudności rekomendował sprowadzanie roweru. Oczywiście nie pamiętałem gdzie na trasie były te kawałki więc po prostu je zjechałem (faktycznie były niebezpieczne). Na koniec jeszcze podjazd w parku i meta.

Tak to ja mogę jeździć. Ubawiłem się maksymalnie, tempo pozwalało na oględziny okolicy i zdążyłem na Afterparty. Mimo braku napinki na wynik  miejsce (15) i czas (11.22 h) wstydu nie przynosi.


Super imprezka

Wersja filmowa

Mapa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz